środa, 28 września 2011

Upiorna papryka


Adamowi dziękuję za zdjęcie :)

Straszne rzeczy....

Sensacyjny temat w pewnej gazecie:


Adamowi dziękuję za zdjęcia :)

Po rzeczach strasznych proponuję rzecz dramatyczną: Toż to dramat.

Trudne słowo

Rze(p)ka

poniedziałek, 26 września 2011

Pocieszne śpiące myszki

Adamowi dziękuję za zdjęcie :)

Dla wrogów jestem liściem!


Filemon i Bonifacy

Pomniki Bonifacego i Filemona przed Muzeum Kinematografii w Łodzi:


Krzesła na łańcuchu...

... i stoły też. W ogródku piwnym. Pewnie po to, żeby nie ukradli.


Problem w tym, że jak jeden gość przesuwa krzesło, inna osoba może oberwać łańcuchem po nogach...

Jesteśmy w Łodzi

Zdjęcie zrobione w parku Źródliska w Łodzi:

Toaleta retro

Zdjęcie zrobione we wrześniu 2011. Tak... mamy 21. wiek...

Lady Dacia

rzęsami zatrzepocze...



Widziałam to nie raz w sieci i patrzyłam z niedowierzaniem. Dzisiaj zobaczyłam "na żywo".

Suszenie na antenie...

... i to w wersji dosłownej. Oto widok z jednego z okien u mnie w pracy:



Egzystencjalny problem ślimaka


Ten obrazek narysowałam w zeszłym roku, kiedy mediach pojawiła się wiadomość, że według UE ślimak to ryba lądowa.

czwartek, 22 września 2011

Kolej transsyberyjska

Kolej transsyberyjska, dwóch podróżnych wychodzi na korytarz na papierosa.
Jeden z nich zagaduje:
- Zdrastwujte!
- Zdrastwujte!
- Kuda jedziecie?
- Ja jadu z Moskwy do Nowosybirska.
- Aaaa, no tak... ja jadę z Nowosybirska do Moskwy.
Chwila milczenia, po której jeden z nich mówi:
- Ot technika!

środa, 14 września 2011

Strach przy stole

Wczoraj podczas rozmowy z kolegą przypomniała mi się pewna akcja z zeszłego roku. Wpadłam przy tym na pomysł, że pasuje to do tematyki bloga, jako że nie brakuje w tym absurdów. I tak oto mam pierwszy felietono-podobny twór na blogu. Zacznijmy od wprowadzenia w temat: W zeszłym roku poprzez portal zakupów grupowych zakupiłam dwa zniżkowe kupony do restauracji "Straszny Dwór" w Łodzi. Zapowiadało się ciekawie - interesujący pomysł, jeśli chodzi o wystrój. Pomyślałam, że może być tam fajny klimat. Wybrałam się tam z kolegą. Po wizytach tam, napisałam maila do ludzi z pracy:

Restauracja "Straszny Dwór"

Jako, że zakupy grupowe cieszą się u nas dużym zainteresowaniem, chciałabym podzielić się z Wami "wrażeniami" ze "Strasznego Dworu".

W zeszłym tygodniu kupiłam 2 kupony do "Strasznego Dworu" na Moniuszki. Zarezerwowałam miejsce na sobotnie popołudnie. Przyszliśmy, zajęliśmy pasujące nam miejsce, ponieważ sala była prawie pusta i nigdzie nie było plakietki "rezerwacja", a i obsługa też najwyraźniej gdzieś się schowała.

Podeszła kelnerka i najwyraźniej zakłopotana powiedziała, że nie dotarła dostawa, więc nie wszystko da się zamówić... Nie ukrywaliśmy zaskoczenia. Kolega spytał: "a co w takim razie jest?", na co kelnerka odpowiedziała "nic". Widząc niedowierzanie w naszych oczach powiedziała, żebyśmy zaczekali, bo "może za niedługo coś będzie można zamówić, kolega właśnie poszedł po zakupy do marketu". Postanowiliśmy zamówić herbatę i zastanowić się, co dalej. Kelnerka zapewniła nas, że "herbata jeszcze jest".

Powiedziałam, że skoro tak wygląda sytuacja, ktoś mógł do mnie zadzwonić i odwołać moją rezerwację, mówiąc np. że jest awaria. Przecież podczas rezerwacji podawałam mój nr telefonu, więc nie jestem anonimową osobą, która przyszła ot tak z ulicy. Nie doczekałam się odpowiedzi.

W międzyczasie pojawili się kolejni ludzie, usłyszeli od kelnerki, że jedzenia nie ma. Niektórzy myśleli, że to żart, albo że jest to element tego klimatu - straszenie. Nie wierzyli, że to dzieje się naprawdę: centrum miasta, sobota, a w restauracji nie ma nic do jedzenia. Ludzie byli zaskoczeni, wściekli i zdezorientowani jednocześnie. A kiedy już docierało do nich, że nie jest to ani element "klimatycznego straszenia", anie też żart - wychodzili klnąc.

Przy okazji zgadaliśmy się z ludźmi ze stolika obok. Podczas rozmowy stwierdziłam: "Jeśli takie akcje są tutaj na porządku dziennym, to nie wiadomo, jak długo ta knajpa będzie jeszcze funkcjonować. Trzeba zrealizować ten kupon jak najszybciej, zanim to padnie." Na to dziewczyna ze stolika obok powiedziała, że lokal jest wystawiony na sprzedaż na Allegro (sprawdziłam w domu: i okazało się, że to prawda). I wszystko jasne... Od razu nasunęła się myśl, że restauracją dołączyła do programu zakupów grupowych tylko po to, żeby zarobić coś w ostatnich dniach istnienia.

Nasi rozmówcy poszli. My zostaliśmy z herbatką, w międzyczasie kolejne osoby weszły, usłyszały, co trzeba i poszły. Przyszła do nas kelnerka i powiedziała, że możemy coś zamówić i wymieniła możliwości. Było ich niewiele. Udało się zamówić pizzę i desery i trzeba przyznać, że to wszystko było dobre.

Na koniec dostaliśmy profesjonalny paragon: wypisany odręcznie udartej połowie kartki z notesu (na zdjęciu: pierwszy paragon z zagiętym rogiem - z "głodowej" soboty, drugi - z niedzieli).

Ale mamy jeszcze jeden kupon! Żeby nie przepadł, postanowiliśmy odwiedzić straszny dwór również w niedzielę. Kolega zadzwonił, żeby zapytać, czy tym razem akcja się nie powtórzy. Usłyszał, że ogólnie nie miewają dostawy w niedzielę, ale parę rzeczy da się zjeść.

Tym razem wszystko wyglądało normalnie. Udało się zamówić to, co chcieliśmy. W pewnym momencie podeszła kelnerka i zapytała, czy możemy zmienić jeden składnik, bo go nie ma, ale druga krzyknęła do niej, że to nieaktualne, wszystko jest. A już zdążyliśmy pomyśleć "zaczyna się...". Jedzenie było smaczne. Zdziwiło nas tylko to, że po tym, jak po jedzeniu dopijaliśmy napoje, kelnerka podeszła i zapytała, czy chcemy już rachunek. Wyglądało to trochę tak, jakby chciała nas już wygonić. Ale to może skutki zdarzeń z poprzedniego dnia sprawiły, że byliśmy na wszystko tak wyczuleni.

W każdym razie: lokal jest na sprzedaż i nie wiadomo, czy restauracja nie przestanie istnieć przed utratą ważności kuponów. Nie wiadomo też, czy akcje z brakiem jedzenia nie będą się powtarzać.

Gdyby ktoś pytał o wystrój: nie wysilili się. Zostało wszystko z poprzedniej restauracji - "Bacówki", tyle że zostały wprowadzone elementy w klimacie Halloween - dynie, pajęczyny ze sznurka, Baby Jagi.

Na stronie "Strasznego Dworu" na Facebooku znalazłam jest jeden negatywny komentarz - zrobiłam screen-shota, bo może zostać usunięty.

No i miałam rację, komentarz szybko zniknął. "Straszny Dwór" zresztą po niedługim czasie też. Na szczęście jak na razie był to jedyny incydent tego typu, z jakim się spotkałam.

poniedziałek, 12 września 2011

Studio nagrań

Co może morze?

Frytkj i pjeczarkj*

* pisownia zamierzona, zgodna z tym, co widać na zdjęciu:


Adamowi dziękuję za zdjęcie :)

Wędkarze nad jeziorem

Siedzi wędkarz nad jeziorem i usiłuje złowić jakąś rybę, ale niestety w ogóle mu nie idzie. Natomiast facet siedzący obok wyciąga jedną rybę za drugą i to całkiem pokaźne sztuki. Widząc to, pierwszy wędkarz postanowił podejść do sąsiada i poznać tajemnicę jego sukcesów:
- Na co pan łapie, że tak biorą? Zdradzi mi pan?
- Na tabletki na syfilis!
- Tabletki na syfilis??? Serio ???
- Tak, na tabletki na syfilis.
Wędkarz pobiegł szybko do apteki.
- Dzień dobry! Poproszę tabletki na syfilis!
- Złapał pan coś?
- Jeszcze nie, ale znam dobre miejsce, gdzie można!